Właśnie kończą się święta . Wróciłam do domu i jestem szczęśliwa , że mam ten swój "kawałek podłogi". Choć spędziłam je u siostry z jej rodziną w cudownej atmosferze - to jednak dobrze jest wrócić do swojego domu.
Długo nie pisałam....ale wspominałam o wszystkim poprzednio .
Bo w tym roku wiele się wydarzyło. Jakoś nie mogę narzekać na zbytnią nudę...
W mojej pracy już na wiosnę zaczęło się źle dziać. Potem ruszyła lawina . Całe lato była niepewność i strach i pytanie co dalej ? Przez te kilka miesięcy mieszkała też u mnie siostra ze szwagrem bo robili gruntowny remont. Taki z wyburzaniem ścian itp., itd... Z jednej strony byłam bardzo zadowolona , bo było naprawdę fajnie , ale zawirowania w pracy , cały stres i zmęczenie sprawiły , że pod koniec marzyła mi się już moja samotność. Kiedy oni się wyprowadzili ja rozpoczęłam swój remont , choć doprawdy na małą skalę : ) . W międzyczasie w pracy ruszyła procedura upadłości.... Doprawdy , jak w kiepskiej komedii ! Po trzech dniach … syndyk zrezygnował . Czas w takich sytuacjach robi swoje. No długo by opisywać . Nastał kolejny syndyk , a z nim kolejna procedura zgoła inna od pierwszej …. W rezultacie i tak wyszło nieźle , jest nam winien pieniądze , ale jest to tylko część jednego wynagrodzenia - może kiedyś odda.... Zostaliśmy wydzierżawieni . Na rok.
No i tutaj jest sedno . To co dzieje się codziennie jest dla nas jakby niewyobrażalne. No cóż. To akurat jest nie do publikacji z wielu powodów.
W maju mija mi 35 lat pracy. Teraz już wiem , że dotrwam , a później ...no cóż... ile się da , a jak nie da , to jak mnie zwolnią mam przynajmniej szanse na zasiłek przedemerytalny. Odkładam każdy grosz , mam jakiś plan B i tyle.
Poza tym w moim życiu niewiele się dzieje.
Staram się ograniczać mój kontakt z Jotką , Pisałam , że była latem , widziałyśmy się. Było miło.
Jednak domyślam się, że utrzymuje dość bliskie kontakt ze Strusiową flamą - B. Czasami nie da się czegoś pominąć w rozmowie , albo niechcący sama coś powie . Niczego nie żałuję , bo mam spokojne życie , ale chwilami wydaje mi się, że to ja jestem winna , że może za mało z siebie dawałam , że czegoś zaniedbałam , zaniechałam... Ona taka na każde zawołanie , myje okna jego rodzicom ,ciągle coś piecze ,gotuje , zaprasza....Taka zaradna , że hej ! No nie powiem , imponujące.
Latem pojechali nad morze , sami . Strusiowa córka już nie przyjeżdża ani na ferie , ani na wakacje . Ponoć nie chce. Po trzech dniach musieli wracać bo umarł ojciec B.
Struś ponoć na pogrzebie siedział przy swoich rodzicach , pewnie ze strachu , bo były mąż B. też tam był. No tak to jest . Zamiast przy niej , gdzieś ukradkiem.
Kiedy córka B. wychodziła za mąż mamusia zrobiła w domu piekło , oznajmiając światu i wszem dookoła miesiąc przed weselem , że ma kochanka. Druga córka się zaręczyła . Ciekawe jaką rolę będzie pełnił na tym weselu Struś ….. Bliskie spotkanie z byłym B . ?
Te opowieści Jotki burzą czasami mój spokój .
Nie chcę o tym co było myśleć , nie dociekam , nie chcę czasami czuć tego co czuję .
Ale się nie da . Dlatego właśnie ograniczam coraz bardziej moje kontakty z Jotką. Mam wrażenie , że ona się domyśla , ale chyba inaczej to interpretuje . Zbieram się do tego , żeby jej to wyjaśnić , choć to będzie trudne.
Nie mam więc zbytnio o czym pisać . Sama nie wiem czy moje życie jest coś warte.
Ta pustka we mnie od lat jest niewypełniona . I już nigdy nie będzie.
Tak sobie więc żyję z dnia na dzień....