sobota, 28 kwietnia 2018

18. Karma wraca.... podobno.

Odbyłam bardzo  udaną 18-tkę . Byłam zaskoczona  jej rozmiarem . Mój chrześniak od lat chodzi do szkoły tańca , więc było sporo kolegów i koleżanek, a ja miałam noc niczym "taniec z  gwiazdami" , . Było super . My starsi nie mogliśmy oderwać oczu od tak bawiącej się młodzieży.

W niedzielę przyleciała na dwa tygodnie Jotka. Kiedy mnie poinformowała o tym pisząc na Skypie odpisałam jej jak się cieszę  jej odpowiedź brzmiała "no to jesteś jedyna"...
Nic dodać nic ująć.....
Już wieczorem odmeldowała się telefonicznie , a w poniedziałek po południu siedziała u mnie zajadając pyszne lody i pijąc kawkę : )
Oczywiście dostałam dwie ogromne torby prezentów .
Cały tydzień popołudnia miałyśmy dla siebie . Nagadałyśmy się do oporu . Dzisiaj  odwiedza swoją teściową , być może wieczorem jeszcze coś wymyślimy : )
Przez ten czas "przerobiłyśmy" wiele tematów i oczywiście nie ominęłyśmy tematu Strusia.
Jotka wylała trochę żali na niego , i na rodziców.

Mój poziom emocji w czasie rozmowy o nim w skali od 1 do 10  był powiedzmy na 4 , czyli całkiem nieźle. Nie sprawiało mi to bólu , może chwilami miałam uczucie żalu czy przykrości. Chyba to całkiem normalne i idzie w dobrą stronę.

To co usłyszałam sprawiło mi trochę satysfakcji , że nie wszystko w jego życiu jest jednak takie cudowne. Oczywiście ma swoją Chudą ,  wielką miłość itp., itd...
Ale..! Chodził biedaczek po lekarzach bo biodro go bardzo boli , lekarz mu powiedział , że niedługo do wymiany chyba  będzie staw biodrowy... !
Niby nic takiego , ale kiedy moja córka cierpiała bo  miała  przez chorobę wszystkie stawy zniszczone , w tym oba stawy biodrowe , a ogrom jej cierpienia był niewyobrażalny - to książę traktował to lekko i drwiąco . Kiedy zmarła potrafił powiedzieć " no to nareszcie jest na swoim miejscu"...... Myślę , że gdzieś tam z góry moja córcia się na nim zemściła.
Chcę właśnie tak myśleć.  Niech wie co to za ból i niech sobie pocierpi.

Przez wiele miesięcy rodzice przed nią ukrywali ile podwyżki alimentów na córkę dostał. Być może nie chcieli żeby mi powiedziała ?  No to teraz sam się przyznał ...
Fiu fiu..!!! To kolejna rzecz , która mnie ucieszyła.
Podobno z tej wściekłości nie zabrał córki na ferie , ale w wakacje , kiedy będzie miał urlop  jedzie nad morze z Chudą i weźmie córkę . Chuda jeszcze w życiu nad morzem nie była , mąż ją nigdzie nie zabierał....   Córeczka  Strusia ma lat 15  i wiem , że da im "popalić" . Miałam ją co roku na ferie i wakacje. I nie były to miłe urlopy......

Nie życzę mu źle , ale dobrze też nie. A Chudej tym bardziej.
Jeszcze i do nich karma wróci.
Jak widać powoli już wraca.....



środa, 18 kwietnia 2018

17. Wiosna wiosna, ach to ty......

Nareszcie jest zielono , do tego bardzo ciepło. Na mojej "cmentarnej grządce"  rosną już tulipany ,które długo czekały na tą wiosnę ,  a róże puszczają  pierwsze pędy i listki. Zrobiłam porządek , posypałam nawozem trawę, wsadziłam  kolorowe bratki . To znowu będzie moje zajęcie  na całe lato. Cieszy mnie to bardzo.
Taki  mój  ogódeczek , mniej więcej 3 - 4 m2 , które zagospodarowałam  lata temu , bo grób jest na zbiegu alejek , kawałek trawnika z ławeczką otoczony płotkiem i  rabatką , 4 krzaki różnych  róż , bukszpan , berberys, do tego zmieniam kwiatki , bratki , potem aksamitki i  siwe starce, czasami begonie . W tym roku będą pelargonie - dla Mamy , która je uwielbiała i hodowała zawsze na balkonie i w domu....  Trzeba pielić , podlewać , ciąć trawnik . Mieszkam tak blisko , że to nie problem , a raczej właśnie przyjemność . W końcu tam, w tym jednym miejscu  mam wszystkich - rodziców i córkę. Kiedy wszystko już kwitnie , jest pięknie , można spokojnie usiąść i  na chwilę zatrzymać czas. Być z nimi przynajmniej chwilę.
Są ludzie , dla  których takie miejsca są barierą , ja ich rozumiem.  Dla mnie to jednak miejsce gdzie jestem  stałym bywalcem  i traktuję to trochę inaczej.

W sobotę idę na uroczyste przyjęcie z okazji 18 urodzin mojego chrześniaka . Taki mi się trafił jeszcze w życiu "młodzieniec" : )
Poprzedni post był właśnie o jego dziadku....
Oczywiście przygotowałam stosowną kwotę na prezent : ) , ale jeszcze  myślę nad jakimś drobiazgiem. Zupełnie nie wiem co to może  być....może coś słodkiego , albo może jakiś bukiet z 18 lizakami ? ....długopisami ?  Mam już mało czasu , więc jutro muszę coś  obejrzeć , wymyślić , zdecydować....

Zastanawiałam się w czy pójść , ale z czeluści szafy wygrzebałam nową , elegancką czarną bluzkę w białe kropeczki z czarną kokardą z tyłu , uszyłam sobie jasnokremową spódniczkę , a do całości mam eleganckie czółenka Solo Femme - zamszowe , w pięknym bordowym  kolorze z ozdobną klamerką.
To wyjątkowa okazja , więc  pozwolę sobie na ekstrawagancję.  Nie chcę iść na czarno , bo przecież mam jeszcze żałobę , ale  bluzka  to wystarczająco dużo.
Właściwie moja 83 letnia chrzestna , kiedy ją ostatnio odwiedziłam i już wychodziłam , spojrzała na mnie i z wyrzutem powiedziała  - " a ileż to ty jeszcze będziesz chodzić w tej żałobie ? "
Od tego dnia staram się wychodzić z  tej  "ciemności".
Dzisiaj mało kto utrzymuje tą tradycję , po córce  dla mnie był to cały rok - co do dnia.
Ale kolejny rok teraz po Mamie to już za dużo..... Minęło 8 miesięcy , więc to i tak długo . Już mi z tym samej ciężko. Nie mówię od razu o kolorach , ale wyciągam granaty , drobne kolorowe rzuciki na bluzkach, szarości i biele....
Zresztą Ona też nie lubiła czarnego , może mi wybaczy.

Wczoraj się dowiedziałam , że Jotka przylatuje w niedziele na dwa tygodnie !
I to jest dopiero news !
Już się cieszę : ) : )

niedziela, 8 kwietnia 2018

16. "Aż do śmierci".... i ani chwili dłużej ?

Wspominałam , że tuż po Mamie pożegnaliśmy jej najlepszą Przyjaciółkę - R.. Osobę sporo młodszą od mojej Mamy -bo o 10 lat. Choć to nie rodzina , ale bliscy ludzie , a ich jedyny syn od maleńkości u nas właściwie się wychowywał, kiedy ona pracowała w systemie zmianowym , a mąż  R. pracował za granicą przez wiele lat.  Nie mieli tu żadnej rodziny ani bliskich , którzy by pomogli. Tym sposobem M. jest właściwie dla mnie jak młodszy  brat. 
Jakże ludzkie życie często bywa pozorne , jakże powierzchowne ...

Na pogrzebie działy się sceny dantejskie .
Małżeństwo z ponad czterdziestoletnim stażem , majętne , kochające się . Męża rozpacz była bezgraniczna , rodziła milion obaw i pytań jak On będzie żył dalej ? Czy sobie czegoś nie zrobi ? Rzadko kiedy widuje się taką rozpacz.... Serce się wszystkim kroiło w tym kulminacyjnym momencie.... 

Syn wiadomo było , że oczko w głowie matki , która zawsze była dla niego wsparciem i kochała bezgranicznie , więc dla niego to wielkie i trudne przeżycie. 

A był to listopad.....
Chyba nie minął miesiąc kiedy M. odkrył , że ojciec siedzi w samochodzie zaparkowanym w garażu i  przez telefon prowadzi rozmowy. Nie minęły dwa miesiące kiedy ojciec mówi , że on wszystko co cenne to już wyniósł z domu i  pozbawi go darowanej 20 lat wcześniej połowy domu  (piętra- rodzice mieli parter)  . Kiedy w domu są awantury o wszystko , o psa , o pożyczone z garażu drobne narzędzia itp. itd.
Najpierw sam zaczął znikać .... Potem  były już konkretne podejrzenia. 
Dużo i długo by tu opisywać co się tam działo i teraz dzieje....

Po  czterech miesiącach  w domu  , na parterze,  pojawiła się kobieta .  Bezpardonowo . Ze ściereczką sprzątała kurze, kiedy M ją zobaczył chciał dostać szału ..... Babsko zajęło miejsce jego Matki !
W  Wielką Sobotę  już stała przy grobie swojej "poprzedniczki"....... 

Ja rozumiem , że może chce sobie życie jeszcze ułożyć . No , rozumiem... Ale po co ta walka z synem ? Jedynym synem.  Po co ta gra na tym  pogrzebie ???  Hipokryta.... ?

Wszyscy jesteśmy zaskoczeni... , że to jakoś tak wyszło.... niesmacznie . 
Cztery miesiące po pogrzebie  UKOCHANEJ żony ????
W końcu w przysiędze małżeńskiej jest "aż do śmierci"....   i ani chwili dłużej ? 

Znałam R. i była mi bardzo , bardzo bliska.  Czuję się przez jej męża  zwyczajnie oszukana -w jej imieniu ! 
Jak to powiedziała żona M. - teściowa się w tym grobie nie przewraca - ona się tam turla !!!!!
Czy ta  miłość przez  te wszystkie lata nie była prawdziwa ?
Jakoś nie umiem sobie tego poukładać.  Jestem z tym na bieżąco , bo M. nie ma nikogo bliskiego,  kto by go chociaż wysłuchał, a ja jestem matką chrzestną u jego starszego syna , do tego za dwa tygodnie będzie jego 18-tka.
Pewnie tak się często w życiu się dzieje w wielu rodzinach  , ale dopóki to nie dotyczy kogoś bliskiego, to patrzymy na to jakby inaczej. 

A może to ja mam takie staroświeckie poglądy ?