wtorek, 30 października 2018

31. Tylko takie święto...

Dzień 1 Listopada to święto , dla mnie bardzo ważne , bo to święto mojego dziecka. Dzień Zmarłych - czyli również Jej. Kolejne już , trzecie.....  Teraz przecież  zostało takie  ,a nie inne święto...
Dopiero teraz - po trzech latach - odważyłam się sięgnąć po stojące w piwnicy  pudło , w którym schowałam jej rzeczy potrzebne do tworzenia biżuterii. Kiedy choroba uwięziła ją w domu musiała się czymś zająć . Tworzenie biżuterii sprawiało jej dużo radości . Czasami coś wystawiała na OLX , przy okazji zarabiając parę groszy. Obdarowywała wszystkich swoimi dziełami. Mnie , moją siostrę i jej córki , moją przyjaciółkę , swoje koleżanki....
Uwielbiam jej bransoletki , naszyjniki , a siostrzenice do dzisiaj troskliwie przechowują  kolczyki od niej. Kiedy rano wybieram biżuterię , często spoglądam na coś co wyszło spod jej rączek  i  bardzo często  mam coś z tych rzeczy lub chociaż jej pierścionek , z którym właściwie się nie rozstaję. To dla mnie taki talizman.
Jednak czymś innym jest  dostana , gotowa biżuteria ,prezent na jakąś okoliczność ,  ale  czymś innym jest dla mnie to pudło .
Kiedy u siebie w domu tworzyła swoje małe dzieła ,często koraliki sypały się na podłogę , koty szalały na ich punkcie , a ja kiedy sprzątałam i  myłam podłogę ciągle gdzieś je znajdowałam, wtedy toczyły się po  panelowej podłodze wydając odgłos turlania się. Taki śmieszny stukot.  To był jej  kolorowy świat... Czasami prosiła żebym wstąpiła do jakiejś hurtowni czy pasmanterii, kupiła konkretnie takie , a nie inne koraliki czy elementy . Ja leciałam z radością i  kupowałam co chciała , do tego zawsze coś dokładałam , co wpadło mi w oko albo mogło choćby na chwilę wywołać uśmiech na jej twarzy.
Potem cały ten majdan  został . A jej brakło.....
Kiedy musiałam sprzedać mieszkanie , spakowałam wszystko do pudła i wstawiłam do piwnicy. Milion razy patrzyłam na nie  i myślałam , że przyjdzie taki czas , kiedy dam radę.
I ten czas przyszedł teraz.
Specjalne pudełka z przegródkami , a w nich misternie poukładane koraliki , druciki , jakieś elementy do tworzenia , narzędzia….  Wszystko tak  pięknie ułożone....
Wszystko jakby było wczoraj.....
Musiało minąć tyle czasu żebym mogła tam zajrzeć...
Chociaż pisząc teraz to wspomnienie jest tak ciągle żywe , że cała drżę , a łzy się cisną do oczu.
No cóż... niczego nie cofnę i nie zmienię.
Tak więc, niech to święto będzie chociażby Jej wspomnieniem .

środa, 10 października 2018

30. Dobre i złe strony

Ostatnio sporo czasu spędziłam z Jotką . Byłyśmy w kinie , na zakupach , spędziłyśmy czas  na pogaduszkach w domu,  pijąc kawę . Dzisiaj również spędziłyśmy wspólne popołudnie. Chyba ostatnie , bo w sobotę odlatuje, więc jeszcze zostały jej ostatnie sprawy , rodzice , pakowanie. Jeszcze usłyszymy się  przez telefon , potem  znowu zostanie nam Skype.
Wszystko w życiu  ma swoje dobre i złe strony.
Nic nie zastąpi wspólnych spacerów czy zakupów , wspólnego picia kawy. To oczywiste.
Niestety , rozmawiając  o wszystkim i niczym ,  czasami choćby niechcący rozmowa porusza temat , który na mnie działa...jak działa.  Temat Strusia.  Przecież to jej brat - ja to rozumiem. Takie  zwykłe , prozaiczne sprawy ,jak to w życiu  - trudno tu wszystko pisać. Czasami naprawdę bezwiednie człowiek coś mówi, opowiada…. Jeden z wielu przykładów - kiedy zamówiłam bilety do kina - Jotka bardzo chciała pójść na " Kler ", film wiadomo , na czasie - Jotka nawet nie wiedziała o tym na kiedy i gdzie  ,a nawet  że już je zamówiłam . Kiedy się spotkałyśmy i jej powiedziałam co i jak - okazało się , że Struś ze swoją Miłością również idą ..... Kiedy jej się pochwalili , wspomniała im ,że my też chcemy iść , wtedy powiedzieli  żeby się pospieszyć bo ciężko o bilety.... Wtedy nie wiedziała , że ja już je mam.  Kiedy mi to powiedziała prawie umarłam.  No dobrze , że intuicja mi podpowiedziała , żeby wybrać na szelki wypadek  inne kino i godzinę ,której on na pewno by nie wybrał. Ktoś z góry pewnie nad tym czuwał....
Kiedy Jotka jest w Anglii jej kontakt ze Strusiem  jest sporadyczny , więc ja psychicznie odbieram to inaczej. Mamy wiele tematów do rozmowy , w końcu jej życie kręci się tam , a nie tutaj ,  czasami  bywa słabe połączenie , więc nie ma - a przynajmniej zdecydowanie jest mniej - sytuacji gdzie mógłby być poruszony jego temat.
Wiele razy wspominałam już , że chciałabym zakończyć tą znajomość , przyjaźń...
Przez to , że trwa od wielu lat jest dość głęboka -a ja  nie umiem.....
Jednocześnie zdaję sobie sprawę , że przyjaźniąc się z nią nigdy nie uwolnię się od  Strusia !!!
Minęło tyle czasu , że  uznałam już , że to co było - to było ! Wiem , że ma swoje życie , swoją wielką miłość , o którą tak dzielnie walczyli oboje z tą....jak jej tam....   . Być może są bardzo szczęśliwi im mogę im tylko pogratulować i pozazdrościć. Ok ! Zycie jest jakie jest. Ale ja nie chcę o nim , o nich  myśleć ,słuchać !!!  Taka sytuacja wcale niestety w tym mi  nie  pomaga ……
Zupełnie nie wiem jak z tego wybrnąć.....
Kiedy Jotka odleci trochę się znowu jakimś sensie  uspokoję