sobota, 30 maja 2020

43. Próba powrotu do normalnoßci

Minęło 9  tygodni mojego siedzenia w domu - czyli pracy zdalnej.
W zasadzie dla mnie nic się nie zmieniło pod względem pracy , zmienił się tylko lokal i trochę godziny.... Rano nie trzeba tracić czasu na dojazd , po wstaniu można uruchomić komputer , a w międzyczasie ogarnąć siebie , naszykować śniadanie i zacząć pracę, Trochę trudniej ją skończyć... No bo się jest w domu , bo jeszcze tylko ktoś potrzebuje to i tamto , jeszcze tylko to....i.. !
Z wiadomych powodów pracodawca uruchomił "ograniczony czas pracy" - początkowo pomysłem było 20% , potem okazało się , że na szczęście tylko  10%.  Oczywiście pensję też.
No trudno. W takim układzie 2 wolne dni , niepłatne. Ale te wolne dni i tak były pracujące, bo z moim zastępstwem jest  problem , więc  czuwałam , pomagałam , podpowiadałam i sprawdzałam.

Wczoraj po południu odwiozłam cały sprzęt . Wracam od poniedziałku do normalnego trybu pracy.
Natychmiast poczułam ulgę , a pozbyłam się uczucia , że ciągle jestem napięta , w stanie ciągłej gotowości  do pracy , tego , że ktoś  zadzwoni i czegoś zechce o niewiadomej godzinie....
Jestem w pracy , mija godzina zakończenia i  wychodzę , zamykam drzwi i  zamykam myśli o pracy. Nie mam dostępu do systemu i programów .Mój dom jest znowu mim domem, a nie  twierdzą osieciowaną , oprogramowaną i  obłożoną dokumentami.
I dobrze.
Boję się oczywiście jak każdy , ale każdy nie ma innego wyjścia jak - żyć dalej.

Witaj więc świecie  znowu !

sobota, 28 marca 2020

42. Zdalna jestem.

Po tym , kiedy napisałam w niedzielę  swojego posta , o tym jak jestem wściekła  w poniedziałek rano spotkałam swoją szefową . Kiedy jechałyśmy windą  nie można było ominąć tematu nr 1 naszych czasów. Nie omieszkałam powiedzieć jej głośno swojego zdania - ja jeżdżę środkami komunikacji miejskiej , z przesiadką . Ograniczyłam już swoje narażanie się i połowę drogi idę na nogach , drugiej połowy - tramwaju , już nie bardzo mogę , bo musiałabym iść godzinę  do pracy. Dwie koleżanki z  pokoju też korzystają  z tramwaju....  Jedna z nich też  później poszła do Szefowej na rozmowę. 
Chyba trochę  się przebudziła, koło południa  była już decyzja , że kto chce może iść na zdalną pracę.
Pozostała organizacja. Tu już samodzielna decyzja. Czekać na zakupionego przez firmę laptopa , uruchomienie go i przystosowanie przez informatyka ? Czas...czas goni... Może zabrać sprzęt z biurka ? czym przewieźć , czy zadziała ? 
Z moją  koleżanką/sąsiadką  postanowiłyśmy przełożyć sprawę na wtorek , żeby dobrze się przygotować, We wtorek  moje siostrzenice po swojej pracy przyjechały po nas ,zapakowały nasz sprzęt z biurek .Dziewczyny pomogły mi wszystko wnieść. Zabrałyśmy swój pracowniczy sprzęt. W moim przypadku z powodu specyficznego stanowiska  laptop nigdy nie wchodził w grę , a brak drukarki i skanera to  niewyobrażalna sprawa . 
Całe popołudnie  montowałam stanowisko pracy w sypialni - na szczęście mam biurko . Potem  na telefon z informatykiem  było uruchomienie . Milion problemów . Komputer stacjonarny , ale mam  router . Na wi-fi  nie pójdzie... Jak to podłączyć ???  Do dostawcy  netu , znowu do informatyka. Reeety….
Po wielu trudach - zadziałało . Teraz mam  wi-fi na swoim laptopie i stacjonarny komp. 
Rano niestety była niespodzianka - nic nie działa ! o co chodzi ? 
Spokojnie coś w firmie na  serwerze . Po kilku godzinach wszystko poooszło !  Programy firmowe działają ! 
Pracuję pełne 8 godzin , a nawet więcej , dokładnie tak  samo jak w firmie , kompletnie nic się dla mnie nie zmieniło , może tyle , że  używam prywatnej komórki - tak podpisałyśmy .Mam nie limitowane połączenia na szczęście .  
ALE JESTEM W DOMU ! 
Wyszłam  dokładnie dwa razy. 
W środę na cmentarz bo były Mamy imieniny . I dzisiaj rano o godz. 6-tej - również na cmentarz oraz do sklepiku po ostatnie zakupy. Teraz  tylko takie wyjścia mi zostały , zresztą na cmentarzu nie ma w ogóle ludzi ….  tych żywych oczywiście !
Cmentarz mam 100m od  domu, kawałek nawet widzę z okien ,  i to mnie cieszy . To miejsce dla mnie nadzwyczaj szczególne jak wiecie  i  za żadne skarby świata nie wyprowadziłabym się teraz nigdzie. 
Teraz  świat jest inny … będzie  inny... już nie będzie tak samo....  zawsze już  będzie obawa ? 
Chyba nikt z nas  się tego nie spodziewał.  Staram się jakoś narzucić sobie rytuały dnia , wstaję i szykuję się jak do pracy , nawet się maluję , szykuję śniadanie , kawę - tak jak w pracy. Potem obiad i jakieś domowe zajęcia - codziennie planuję , że coś zrobię . Trochę narobiłam  w oglądaniu nagranych filmów.... Jak tu nie zwariować teraz ? 
A jak Wy sobie radzicie psychicznie  ?  

niedziela, 22 marca 2020

41. Trudny czas

Nastał trudny czas. Dla wszystkich.
Dzisiaj jestem , a jutro... kto to wie ?

Od ostatniego wpisu minęło trochę czasu, a niewiele się zmieniło .
Może tyle , że w pracy jest  co raz gorzej. Nigdy nie pracowałam w takim trybie , nigdy nie mieliśmy takich właścicieli - i takich decydentów. Nawet nie chcę tutaj pisać , bo brak słów i nerwów.
Może tylko tyle - wychodzę tak zmęczona i otumaniona , że nawet nie potrafię się skupić na tym co kupić żeby przeżyć.... Kładę się spać czasami o 20-tej.... Weekend mija za to tak szybko , że aż żal.
Smutne jest to , że nie będzie lepiej, tym bardziej , że  decydenci nie mają zielonego pojęcia o prowadzeniu firmy produkcyjnej , tak dużej i tak specyficznej. Chaos , chaos ,chaos. Zwyczajnie mówiąc - burdel. No i kropka.

Od tygodnia część pracowników biurowych pracuje zdalnie.
Mój Dział - nie .
Jeden dyrektor potrafi podjąć decyzję - inny - nie !
Nie podejrzewam żeby w tym tygodniu było inaczej …..
Nic , tylko padniemy na tych biurkach....

Poza tym , choć moje życie jest bardzo nudne , to cieszę się , że żyję .
A Wam życzę zdrowia !