wtorek, 30 stycznia 2018

4. Podsumowanie - część trzecia - 2011r


2011 rok - To rok bardzo trudny. Trudny do przeczytania….

Czytałam po kilka wpisów… czasami ze łzami w oczach . Już wtedy czułam się samotna , już wtedy chciałam chyba się uwolnić z tego związku bo plusów było mniej niż minusów. Brakło mi chyba odwagi . Były  już sytuacje gdzie naprawdę niewiele brakowało żeby to zakończyć.
Dominowała już Chuda , te ciągłe kawki dawały mi się we znaki.... Słuchałam tych opowieści o niej , tych zachwytów , a mimo to wierzyłam naiwnie , że może mnie nie zdradza , że może  niepotrzebnie się nakręcam? Trwałam już w tym związku jakby na siłę , na przekór . Z jednej strony było wygodnie , bo robił zakupy , bo na zewnątrz wszystko wyglądało dobrze , bo moja Mama go lubiła.... bo bałam się zostać sama choć byłam i tak już wystarczająco  samotna.... Takie szarpanie z życiem.....
Dzisiaj patrzę na ten rok z żalem , że byłam aż tak naiwna , żal mi też samej siebie , tego cierpienia i tych już wtedy wylanych łez.
Z Młodą sytuacja stawała się coraz bardziej stabilna . Jej życie stało się inne , lepsze. Miała swój kąt , i kolejnego- drugiego  kota....Rudego Cześka.  Pierwsza była Zośka , którą od koleżanki dostała od razu do nowego mieszkania. Zośka potraktowała Cześka jak swoje kocię . Trochę byłam zła , ale w końcu to jej dom , jej koty i jej obowiązki : ) Trochę pracowała , jakoś sobie radziła z chorobą . Zawsze jakiś tam chłopak się gdzieś kręcił i jakoś to było....
Przynajmniej wtedy u niej było lepiej niż u mnie.

poniedziałek, 29 stycznia 2018

3. Podsumowanie - część druga - 2010r


2010 rok  - Wtedy wiele się już ogólnie działo. Kiepska sytuacja finansowa - bo spłacałam kredyt za mieszkanie , które kupiłam Młodej wiosną 2009r. Mimo wszystko, mimo tego , że  "zaciskałam pasa".... i zęby , to  jak się potem okazało , była to  jedna z lepszych decyzji w moim życiu.  Jak mogłam starałam się jej pomóc, mimo tego , że ruszył również planowany remont mojego mieszkania i nie mogłam już się z tego wycofać. . 
Poświęciłam wiele czasu , na to żeby i Młoda  fajnie mieszkała. Wprowadzała się na szybko , ale z czasem wszystko zaczęło fajnie się urządzać.Własnymi rękami malowałam z nią mieszkanie, urządzałam... Ona się cieszyła....Wtedy chyba w końcu był ten przełom , miała "swoje miejsce na ziemi" , a nasze relacje stały się cieplejsze.Pamiętam jak mnie zaskoczyła kiedy w rocznicę zakupu podziękowała mi za to mieszkanko.... Pamiętała potem o tym i dziękowała mi tak co roku....

Wydawało mi się wtedy , że był to fajny czas ,były wesela w rodzinie , fajne wyjazdy z mojej pracy. przytulne mieszkanie... niby wszystko ok  ale czytając siebie zauważyłam , że od marca były  to już coraz częściej smutne wpisy jeśli chodzi o moje relacje ze Strusiem..


Ja dzieliłam życie na własny dom , córki i oczywiście  mamy.... Struś  chyba miał  wtedy zbyt wiele czasu dla siebie. Owszem coś tam nam pomógł , ale generalnie  trzymał się z daleka od Młodej. Od początku nigdy specjalnie nie byli za sobą. 

Niestety  już wtedy miała miejsce sytuacja,  kiedy to znalazłam Jej chustkę w kieszeni jego kurtki.... To wtedy chyba  coś już się między nimi wydarzyło ,  zacieśniły się stosunki…. W każdym tego słowa znaczeniu….
We mnie za to coś pękało…..
Było mi już ciężko , trudno ... zastanawiałam się już wtedy nad sensem bycia z nim....

środa, 24 stycznia 2018

2. Podsumowanie - część pierwsza - do 2010r.

Pora zamknąć pewien rozdział w życiu. Pora zamknąć poprzedniego bloga.
Bloga , w którego włożyłam całe swoje serce . Wiele się przez te lata przecież wydarzyło.
W większości był to blog poświęcony mojemu "związkowi"  ze Strusiem, choć i innym sprawom i osobom...
Czytałam po kolei każdy wpis , po czym go usuwałam. Razem ponad 420 wpisów. Czasami potrzebowałam kilku dni żeby zacząć czytać dalej.
Czasami trudno było ,bo łzy same płynęły.  Trudno było, ale zmierzyłam się z tym. I nie żałuję.
Tak czytając sobie dopiero teraz wiele rzeczy poukładało mi się w logiczną całość i wiele domysłów się potwierdziło, choć widzę to teraz , już po czasie. Czytając utwierdziłam się w swoim słusznym postępowaniu. W tym co zrobiłam ze swoim życiem.
Podsumowałam sobie to swoje własne życie.
To dobry koniec na zamknięcie  i dobry początek nowego bloga.

Początki -  do 2010r.

Nie pamiętam już kiedy zaczęłam pisać... Było to bardzo dawno temu , zanim poznałam Strusia , a więc na pewno przed 2005r. Takie pisanie o niczym... Wtedy też zakończył się jakiś etap mojego życia i zdążyłam się pozbierać. Chciałam kogoś poznać, w końcu byłam jeszcze  młoda : ) No i tak poznałam Strusia... we wrześniu  2005r. Zimą ,na początku stycznia kolejnego roku  po prostu ...został ! Z jedną torbą , jedną parą spodni ,może miał  ze dwie koszulki , jakieś kosmetyki.... Ok. no miał samochód !
Nie bałam się , bo okazało się poniekąd dość dobrze znam jego bliską rodzinę....
Zawsze miałam poczucie , że gdzieś jest ktoś....ktoś , kto jest moją drugą połówką...  I gdyby nie  inne wydarzenia  , to uczucie to ,  byłoby czymś naprawdę pięknym. 
Każdy przecież potrzebuje  miłości , tej drugiej osoby , drugiej połówki.....  
Nie po drodze było mi z facetami , miałam dziecko do wychowania , a kiedy już mogłam zając się sobą moje najlepsze lata po prostu przeminęły.
Była  więc to dla mnie nowa w życiu sytuacja ,bo uczyłam się życia we dwoje. Nigdy tego nie znałam.... Mimo, że miałam kiedyś męża , to nigdy nie doświadczyłam normalnego małżeństwa , prowadzenia domu , życia razem. On tez był w bardzo podobnej sytuacji... . Początki były nawet bardzo miłe. Chyba byłam zauroczona , może zakochana ? Sama nie wiem.   Zdarzyło się dużo naprawdę dobrych rzeczy , poznałam smak życia we dwoje , mogłam wyjechać z nim  zwiedzać świat - bo takie były wtedy okazje i możliwości. Nie byłam już  dziewczyną , postrzeganą  jako samotna  rozwódka z dzieckiem...

W większości przez te lata  było poprawnie ,choć już wiosną zdarzyło się coś co powinno mnie zaniepokoić i tak też było , ale wtedy uwierzyłam w bzdurne wyjaśnienia... To był mój pierwszy błąd.

Miał koleżanki , robił dodatkowe studia, czasami były jakieś „kawki” , które tłumaczyłam sobie na wiele sposobów. Sobie samej……. Ale jeszcze  były to czasy świetności.
Jeszcze wtedy miałam nadzieję , jeszcze wtedy było więcej plusów niż minusów tego "związku".
Potem już bywały różne  sytuacje dające do myślenia. Ja byłam jak w potrzasku - buntująca się i szarpiąca z życiem nastoletnia choć już dorosła córka - mama -praca- i on....
Mimo wszystko czerpałam jakąś radość z tego związku i pisałam o nim  w cudowny sposób. 

Kiedy odkrył tego bloga  , dla mnie to był koniec świata ! Byłam  wystraszona ...Kiedy sam przeczytał jak  wiele o nim napisałam dobrego i jak bardzo był dla mnie całym światem wszystko wróciło do normy ale bloga usunęłam.

Przeniosłam się  jednak w inne miejsce i byłam już ostrożna.