2011 rok - To rok bardzo trudny. Trudny do przeczytania….
Czytałam po kilka wpisów… czasami ze łzami w oczach . Już
wtedy czułam się samotna , już wtedy chciałam chyba się uwolnić z tego związku
bo plusów było mniej niż minusów. Brakło mi chyba odwagi . Były już
sytuacje gdzie naprawdę niewiele brakowało żeby to zakończyć.
Dominowała już Chuda , te ciągłe kawki dawały mi się we znaki.... Słuchałam tych opowieści o niej , tych zachwytów , a mimo to wierzyłam naiwnie , że może mnie nie zdradza , że może niepotrzebnie się nakręcam? Trwałam już w tym związku jakby na siłę , na przekór . Z jednej strony było wygodnie , bo robił zakupy , bo na zewnątrz wszystko wyglądało dobrze , bo moja Mama go lubiła.... bo bałam się zostać sama choć byłam i tak już wystarczająco samotna.... Takie szarpanie z życiem.....
Z Młodą sytuacja stawała się coraz bardziej stabilna . Jej życie stało się inne , lepsze. Miała swój kąt , i kolejnego- drugiego kota....Rudego Cześka. Pierwsza była Zośka , którą od koleżanki dostała od razu do nowego mieszkania. Zośka potraktowała Cześka jak swoje kocię . Trochę byłam zła , ale w końcu to jej dom , jej koty i jej obowiązki : ) Trochę pracowała , jakoś sobie radziła z chorobą . Zawsze jakiś tam chłopak się gdzieś kręcił i jakoś to było....
Przynajmniej wtedy u niej było lepiej niż u mnie.
No właśnie to "bo... bo...bo" i tak siebie człowiek usprawiedliwia...dopiero po czasie "trzeźwieje"
OdpowiedzUsuńTo prawda - zawsze "coś" wypada.... Kiedyś jednak się budzimy z tego letargu - jak to mówia lepiej późno niż wcale !
OdpowiedzUsuń