Życie jest tak nieprzewidywalne , zaskakuje szybkimi zwrotami akcji , scenariuszami jakimi sami nigdy byśmy nie wymyślili... Raz lepszymi raz gorszymi.....
Kiedy otrzymałam telefon z tą informacją zrobiło mi się bardzo smutno...
Dzisiaj pożegnaliśmy kolegę ,z którym kiedyś pracowaliśmy .
Mój rocznik.... W niedzielę miałby swoje kolejne urodziny.
Dusza człowiek ,ciepły , uczynny , miły... No fajny....
Życie trochę go pokonało jednak na własne życzenie. Ale ludzie są tylko ludźmi.
Kiedy odszedł z pracy już był poważnie chory .
Kiedy moja Młoda była któregoś razu w szpitalu spotkałam go tam , również jako pacjenta.... Paskudne choróbsko zwyciężyło.
Między innymi była i ta cholerna cukrzyca...
Troje dzieci wkraczających w dorosłość. Szkoda....
Przy tej smutnej okazji spotkałam kilka osób , które też odeszły przez te lata z korpo , z różnych przyczyn , oraz kolegę , który jeszcze ze mną pracuje ale jest w budynku oddalonym o 6km. Moje korpo jest bardzo duże :) To mój "osobisty kolega" :) od lat, ale o nim może kiedyś... :) Zawsze mówiłam , że my to razem w tym korpo zostaniemy i "pozamiatamy" . I właściwie tak wyszło :) Po wszystkim powspominaliśmy , wymieniliśmy mnóstwo informacji co gdzie u kogo , kto został dziadkiem , babcią , komu wnuczę się zaraz urodzi , co kto robi i jak teraz żyje .
Na pytania czy to prawda , że Strusia pogoniłam też grzecznie odpowiadałam . W skrócie i bez emocji. Dałam radę :) Miło było ich wszystkich znowu spotkać , choć szkoda , że w takich okolicznościach . To tylko część niegdysiejszej ekipy.
Tak to już jest... Teraz to tylko jakiś chrzciny , wesela albo pogrzeby.....
Taka kolej rzeczy.
OdpowiedzUsuńNajpierw za młodu wspólne spotkania towarzyskie, a potem pogrzeby :(
To prawda , wszystkich kiedyś taki los czeka.
OdpowiedzUsuń