2012 rok to czas kiedy w tym związku trwałam jakby wbrew
wszystkiemu co mówiło to koniec…. Uciekałam w siebie i swoje zajęcia, a słowo „czekam” było w moim życiu aż do
obrzydzenia. Czekałam, aż wróci z każdej kolejnej randki , kawki, i czego tam
jeszcze , choć głupie tłumaczenia zawsze
były , a jakże….
A to „jadę pojeździć na rowerze” – i zajmowało mu to całe
popołudnie do głębokiego wieczora….
Albo „byłem w
sklepie” i ten oto , który namiętnie
kocha zakupy wracał do domu ….kompletnie bez niczego !
Czekałam tak często , że wkrótce stało się to normą.
Na dobre zamknęłam się w sobie , zajęłam więcej swoim
własnym życiem , odgrzebałam swoje hobby .
Żyłam też życiem
Młodej , a ona powoli stawała się lepsza , mądrzejsza , choć coraz bardziej
słaba. Ciągle była chora , ciągle coś się
przyplątywało. Wtedy jeszcze nie
miałyśmy pojęcia co się dzieje , Młoda ciągle chodziła do lekarzy i ciągle nie
było efektu. Jej życie pomijając chorobę , na tyle się zmieniło , że miałam
nadzieję , że wszystko przetrwamy ,damy radę , będzie dobrze… , że w końcu może
chociaż ona będzie szczęśliwa.
Później już nawet wolałam być sama w domu ze sobą niż z
nim. Przez głowę przewijały mi się
wytwory wyobraźni , które naiwnie odganiałam , a one jakże się okazały
prorocze…
Zorganizowałam Święta Bożego Narodzenia dla nas , mojej Mamy
i Młodej , dla jego rodziny… Jego „popis” w święta przed jego i moją rodziną był tylko dopełnieniem tego roku….
Struś właściwie już był u mnie „skreślony”. Pamiętam tą
„konsternację” rodziny… Myślę , że wtedy sobie co nieco niektórzy mogli
pomyśleć , jak to wygląda naprawdę , choć pozory były przecież inne. Młoda później powiedziała mi jaki miała do niego
żal o to zachowanie. Byłam jej wdzięczna
za wsparcie…. Zawsze była kiedy jej potrzebowałam.
Można by powiedzieć, że zmarnowałas z nim trochę czasu. Choć człowiek zawsze się łudzi, że wszystko sie jakos ułoży.
OdpowiedzUsuńOj tak , dużo czasu zmarnowałam. Nadzieja umiera ostatnia jak mówią...
Usuń