Przez jakiś czas było mi smutno , trudno i ciężko. Najgorzej
było powiedzieć Mamie. Bardzo go lubiła ,cieszyła się kiedyś , że jakoś
poukładałam sobie życie... Po śmierci Młodej moja Mama zaczęła gasnąć . Wiem ,
że martwiła się też o mnie i teraz też ją to dobiło....
Skupiłam się na niej , jakoś układałyśmy to życie razem... Po śmierci córki przez
kilka miesięcy wracałam do domu z pracy , siadałam w pokoju , włączałam tv
żeby coś grało i migało przed oczami . Nie umiałam myśleć. Nie potrafiłam
nic zrobić , najprostsza rzecz była nie lada wysiłkiem. Do tego
kolor czarny jest taki depresyjny , ale w zasadzie był
wybawieniem. Nikt niczego nie miał prawa ode mnie chcieć. Jakieś sprzątanie ?
pranie ? prasowanie ? Ja ? Jakieś Święta ? Zorganizowała je
dla wszystkich moja siostra . Trzymałam się dzielnie , modlitwa ,
opłatek.... Trwałam jakby w zawieszeniu, jakby to wszystko co się wydarzyło było złym snem , a ja byłam jakby obok , jakbym oglądała własne życie z lotu ptaka....
Wszystkie inne problemy zostały chwilowo zawieszone. Niby byliśmy dalej razem.
2016 rok już od samego początku objawił się informacją , że Chuda dostała rozwód. Z orzeczeniem o jej winie - marne pocieszenie.
Właściwie to nawet nie chciało mi się niczego "ruszać" , raczej po prostu czekałam na koniec ze strony Strusia. Chciałam żeby jak prawdziwy facet podjął tą w końcu męską decyzję.
Ale gdzie tam !
Pamiętna data 7 marca ,kiedy przyśniła i mi się Młoda i w tym śnie jakby dała mi sygnał - zrób coś z tym ! Gdyby nie ten sen pewnie trwałabym w swoim transie dalej. To dzięki niej odważyłam się zrobić ten krok i „mleko się wylało”….
Domyśliłam się , że Dzień Kobiet to taki ważny powód żeby hołubić Chudą , ale nie konkretnie 8 marca, bo to bardzo by było widoczne , więc spotka się z nią w innym terminie. Może dzień przed albo po. Skoro miałam ten sen byłam pewna , że to ten dzień.
Pojechałam do mieszkania jego siostry. Bingo . Jego samochód , obok zaparkowany jej samochód. W oknach paliło się światło. Zapukałam…. Zdzwoniłam…Dzwoniłam dłuuuugo…..
I popłoch ! Kiedy się zorientowali , że to ja zgasili światło i udawali że ich nie ma ! Jak małe dzieci przyłapani na gorącym uczynku.
Siedziałam tam 4 godziny , na schodach klatki… Uprzejmie wysłałam kilka sms-ów , że tylko powiem da zdania i sobie pójdę , ale nie odpowiedział.
Miałam już dość więc wysłałam kolejnego , że powiadomię jego rodziców. Cisza.
Zadzwoniłam , opowiedziałam jego ojcu o zaistniałej sytuacji , powiedziałam , że to koniec. Podziękowałam za kilka lat dobrego przyjęcia mnie i wszystko inne.
Kiedy wracam do domu zobaczyłam jego samochód zmierzający w kierunku domu, a kiedy weszłam on już był. Nie było miło...
Tak bardzo bałam się jak to będzie samej….
To było trudne i długie w czasie rozstanie .
Przez moment chyba byłam w stanie znowu uwierzyć i wybaczyć…
Ale szybko wróciłam na ziemię – wystarczyło kolejne drobne kłamstwo.
Myślałam , że przynajmniej stać go na rozstanie z klasą. Naiwna….
Pomogłam wybrać mieszkanie , czekałam aż załatwi formalności kredytowe , potem załatwi remont , w międzyczasie złamałam paskudnie rękę…Myślałam że przynajmniej coś mi pomoże - ale się pomyliłam ! Potem były wakacje , nie miał gdzie zabrać na dwa tygodnie córkę , więc się zgodziłam…no ok….szkoda mi było dziecka.
Sama postanowiłam zrobić remont , zmienić meble , zacząć swoje życie w domu , który jak najmniej będzie przypominał o tym co było. Poinformowałam o swoich planach i terminach.
Niestety Struś myślał , że będzie sobie wił gniazdko dla siebie i Chudej ,a u mnie mieszkał , miał wikt i opierunek – i jeszcze czas na randki !
Najpierw uprzedzałam , żeby po kolei zabierał swoje rzeczy – ale „nie miał czasu”. Potem ostrzegałam że pakuję to czy tamto , żeby sobie zajrzał i wyjął co potrzebuje – bez echa. Potem sama zorganizowałam kartony wystawiałam do przedpokoju . W końcu zaczął powoli zabierać , a ja przyspieszałam tempo ! Uprałam , uprasowałam i spakowałam jeszcze wszystkie ciuchy. Resztę już wrzucałam do kartonów i walizek nie patrząc na nic. Skoro jemu nie zależało to i ja nie poczuwałam się do niczego.
Ostrzegałam , że wywożę wszystkie swoje meble . Ostatnią noc spędził w pustym pokoju śpiąc na podłodze : ) Przecież miał możliwość spać u rodziców ! No niestety mieszkanie siostry znowu zajęła siostrzenica.
Wszystko inne co było jego wylądowało w piwnicy.
Jestem z siebie dumna , że dałam radę i 4 sierpnia zamknęłam ten etap mojego życia.
Odebrałam klucze do mojego mieszkania , zostały mu tylko klucze do piwnicy.
Zrobiłam remont i jakoś się pozbierałam.
Została zawalona piwnica , z którą też nic się nie działo . Wysłałam w końcu sms-a z terminem do 20 października. Odpisał , że do tego czasu opróżni ją.
No i znowu niestety. Więc zmieniłam zamki. Pod koniec listopada miał niespodziankę , bo potrzebował coś do samochodu , a tu klucze nie pasują . No była granda , ale postawiłam na swoim i w ciągu najbliższej soboty zniknęło wszystko !
Patrzyłam tylko jak przyjeżdża pusto i odjeżdża załadowany , i tak kilka razy.
Przez jakiś czas było mi smutno , trudno i ciężko. Najgorzej
było powiedzieć Mamie. Bardzo go lubiła ,cieszyła się kiedyś , że jakoś
poukładałam sobie życie... Po śmierci Młodej moja Mama zaczęła gasnąć . Wiem ,
że martwiła się też o mnie i teraz też ją to dobiło....
Skupiłam się na niej , jakoś układałyśmy to życie razem...
Napisałam wczoraj komentarz, ale gdzieś go wywiało. No trudno.
OdpowiedzUsuńSzkoda :) Jeszcze trochę i może jakoś się tu odnajdziemy , na razie ciągle jakieś "niespodzianki" :) Ja u Ciebie nie mogę czasami nic napisać !
UsuńMoże wpadł do spamu.
OdpowiedzUsuńSzkoda , ale trudno....
UsuńWiesz, Molly, mnie do dziś czasem dopada myśl, że mogłam dużo wcześniej powiedzieć S.: "Koniec", a jeszcze lepiej: "Spie..aj", ale jak widzę Twoją historię, to widzę, że nie ja jedna popełniłam ten błąd i nawet się cieszę, że w końcu zmądrzałam.
OdpowiedzUsuńNo to i dla mnie trochę pocieszające , że nie ja jedna.... :)))
UsuńW spamie też go nie ma :(
OdpowiedzUsuń