Odbyłam bardzo udaną 18-tkę . Byłam zaskoczona jej rozmiarem . Mój chrześniak od lat chodzi do szkoły tańca , więc było sporo kolegów i koleżanek, a ja miałam noc niczym "taniec z gwiazdami" , . Było super . My starsi nie mogliśmy oderwać oczu od tak bawiącej się młodzieży.
W niedzielę przyleciała na dwa tygodnie Jotka. Kiedy mnie poinformowała o tym pisząc na Skypie odpisałam jej jak się cieszę jej odpowiedź brzmiała "no to jesteś jedyna"...
Nic dodać nic ująć.....
Już wieczorem odmeldowała się telefonicznie , a w poniedziałek po południu siedziała u mnie zajadając pyszne lody i pijąc kawkę : )
Oczywiście dostałam dwie ogromne torby prezentów .
Cały tydzień popołudnia miałyśmy dla siebie . Nagadałyśmy się do oporu . Dzisiaj odwiedza swoją teściową , być może wieczorem jeszcze coś wymyślimy : )
Przez ten czas "przerobiłyśmy" wiele tematów i oczywiście nie ominęłyśmy tematu Strusia.
Jotka wylała trochę żali na niego , i na rodziców.
Mój poziom emocji w czasie rozmowy o nim w skali od 1 do 10 był powiedzmy na 4 , czyli całkiem nieźle. Nie sprawiało mi to bólu , może chwilami miałam uczucie żalu czy przykrości. Chyba to całkiem normalne i idzie w dobrą stronę.
To co usłyszałam sprawiło mi trochę satysfakcji , że nie wszystko w jego życiu jest jednak takie cudowne. Oczywiście ma swoją Chudą , wielką miłość itp., itd...
Ale..! Chodził biedaczek po lekarzach bo biodro go bardzo boli , lekarz mu powiedział , że niedługo do wymiany chyba będzie staw biodrowy... !
Niby nic takiego , ale kiedy moja córka cierpiała bo miała przez chorobę wszystkie stawy zniszczone , w tym oba stawy biodrowe , a ogrom jej cierpienia był niewyobrażalny - to książę traktował to lekko i drwiąco . Kiedy zmarła potrafił powiedzieć " no to nareszcie jest na swoim miejscu"...... Myślę , że gdzieś tam z góry moja córcia się na nim zemściła.
Chcę właśnie tak myśleć. Niech wie co to za ból i niech sobie pocierpi.
Przez wiele miesięcy rodzice przed nią ukrywali ile podwyżki alimentów na córkę dostał. Być może nie chcieli żeby mi powiedziała ? No to teraz sam się przyznał ...
Fiu fiu..!!! To kolejna rzecz , która mnie ucieszyła.
Podobno z tej wściekłości nie zabrał córki na ferie , ale w wakacje , kiedy będzie miał urlop jedzie nad morze z Chudą i weźmie córkę . Chuda jeszcze w życiu nad morzem nie była , mąż ją nigdzie nie zabierał.... Córeczka Strusia ma lat 15 i wiem , że da im "popalić" . Miałam ją co roku na ferie i wakacje. I nie były to miłe urlopy......
Nie życzę mu źle , ale dobrze też nie. A Chudej tym bardziej.
Jeszcze i do nich karma wróci.
Jak widać powoli już wraca.....
sobota, 28 kwietnia 2018
środa, 18 kwietnia 2018
17. Wiosna wiosna, ach to ty......
Nareszcie jest zielono , do tego bardzo ciepło. Na mojej "cmentarnej grządce" rosną już tulipany ,które długo czekały na tą wiosnę , a róże puszczają pierwsze pędy i listki. Zrobiłam porządek , posypałam nawozem trawę, wsadziłam kolorowe bratki . To znowu będzie moje zajęcie na całe lato. Cieszy mnie to bardzo.
Taki mój ogódeczek , mniej więcej 3 - 4 m2 , które zagospodarowałam lata temu , bo grób jest na zbiegu alejek , kawałek trawnika z ławeczką otoczony płotkiem i rabatką , 4 krzaki różnych róż , bukszpan , berberys, do tego zmieniam kwiatki , bratki , potem aksamitki i siwe starce, czasami begonie . W tym roku będą pelargonie - dla Mamy , która je uwielbiała i hodowała zawsze na balkonie i w domu.... Trzeba pielić , podlewać , ciąć trawnik . Mieszkam tak blisko , że to nie problem , a raczej właśnie przyjemność . W końcu tam, w tym jednym miejscu mam wszystkich - rodziców i córkę. Kiedy wszystko już kwitnie , jest pięknie , można spokojnie usiąść i na chwilę zatrzymać czas. Być z nimi przynajmniej chwilę.
Są ludzie , dla których takie miejsca są barierą , ja ich rozumiem. Dla mnie to jednak miejsce gdzie jestem stałym bywalcem i traktuję to trochę inaczej.
W sobotę idę na uroczyste przyjęcie z okazji 18 urodzin mojego chrześniaka . Taki mi się trafił jeszcze w życiu "młodzieniec" : )
Poprzedni post był właśnie o jego dziadku....
Oczywiście przygotowałam stosowną kwotę na prezent : ) , ale jeszcze myślę nad jakimś drobiazgiem. Zupełnie nie wiem co to może być....może coś słodkiego , albo może jakiś bukiet z 18 lizakami ? ....długopisami ? Mam już mało czasu , więc jutro muszę coś obejrzeć , wymyślić , zdecydować....
Zastanawiałam się w czy pójść , ale z czeluści szafy wygrzebałam nową , elegancką czarną bluzkę w białe kropeczki z czarną kokardą z tyłu , uszyłam sobie jasnokremową spódniczkę , a do całości mam eleganckie czółenka Solo Femme - zamszowe , w pięknym bordowym kolorze z ozdobną klamerką.
To wyjątkowa okazja , więc pozwolę sobie na ekstrawagancję. Nie chcę iść na czarno , bo przecież mam jeszcze żałobę , ale bluzka to wystarczająco dużo.
Właściwie moja 83 letnia chrzestna , kiedy ją ostatnio odwiedziłam i już wychodziłam , spojrzała na mnie i z wyrzutem powiedziała - " a ileż to ty jeszcze będziesz chodzić w tej żałobie ? "
Od tego dnia staram się wychodzić z tej "ciemności".
Dzisiaj mało kto utrzymuje tą tradycję , po córce dla mnie był to cały rok - co do dnia.
Ale kolejny rok teraz po Mamie to już za dużo..... Minęło 8 miesięcy , więc to i tak długo . Już mi z tym samej ciężko. Nie mówię od razu o kolorach , ale wyciągam granaty , drobne kolorowe rzuciki na bluzkach, szarości i biele....
Zresztą Ona też nie lubiła czarnego , może mi wybaczy.
Wczoraj się dowiedziałam , że Jotka przylatuje w niedziele na dwa tygodnie !
I to jest dopiero news !
Już się cieszę : ) : )
Taki mój ogódeczek , mniej więcej 3 - 4 m2 , które zagospodarowałam lata temu , bo grób jest na zbiegu alejek , kawałek trawnika z ławeczką otoczony płotkiem i rabatką , 4 krzaki różnych róż , bukszpan , berberys, do tego zmieniam kwiatki , bratki , potem aksamitki i siwe starce, czasami begonie . W tym roku będą pelargonie - dla Mamy , która je uwielbiała i hodowała zawsze na balkonie i w domu.... Trzeba pielić , podlewać , ciąć trawnik . Mieszkam tak blisko , że to nie problem , a raczej właśnie przyjemność . W końcu tam, w tym jednym miejscu mam wszystkich - rodziców i córkę. Kiedy wszystko już kwitnie , jest pięknie , można spokojnie usiąść i na chwilę zatrzymać czas. Być z nimi przynajmniej chwilę.
Są ludzie , dla których takie miejsca są barierą , ja ich rozumiem. Dla mnie to jednak miejsce gdzie jestem stałym bywalcem i traktuję to trochę inaczej.
W sobotę idę na uroczyste przyjęcie z okazji 18 urodzin mojego chrześniaka . Taki mi się trafił jeszcze w życiu "młodzieniec" : )
Poprzedni post był właśnie o jego dziadku....
Oczywiście przygotowałam stosowną kwotę na prezent : ) , ale jeszcze myślę nad jakimś drobiazgiem. Zupełnie nie wiem co to może być....może coś słodkiego , albo może jakiś bukiet z 18 lizakami ? ....długopisami ? Mam już mało czasu , więc jutro muszę coś obejrzeć , wymyślić , zdecydować....
Zastanawiałam się w czy pójść , ale z czeluści szafy wygrzebałam nową , elegancką czarną bluzkę w białe kropeczki z czarną kokardą z tyłu , uszyłam sobie jasnokremową spódniczkę , a do całości mam eleganckie czółenka Solo Femme - zamszowe , w pięknym bordowym kolorze z ozdobną klamerką.
To wyjątkowa okazja , więc pozwolę sobie na ekstrawagancję. Nie chcę iść na czarno , bo przecież mam jeszcze żałobę , ale bluzka to wystarczająco dużo.
Właściwie moja 83 letnia chrzestna , kiedy ją ostatnio odwiedziłam i już wychodziłam , spojrzała na mnie i z wyrzutem powiedziała - " a ileż to ty jeszcze będziesz chodzić w tej żałobie ? "
Od tego dnia staram się wychodzić z tej "ciemności".
Dzisiaj mało kto utrzymuje tą tradycję , po córce dla mnie był to cały rok - co do dnia.
Ale kolejny rok teraz po Mamie to już za dużo..... Minęło 8 miesięcy , więc to i tak długo . Już mi z tym samej ciężko. Nie mówię od razu o kolorach , ale wyciągam granaty , drobne kolorowe rzuciki na bluzkach, szarości i biele....
Zresztą Ona też nie lubiła czarnego , może mi wybaczy.
Wczoraj się dowiedziałam , że Jotka przylatuje w niedziele na dwa tygodnie !
I to jest dopiero news !
Już się cieszę : ) : )
niedziela, 8 kwietnia 2018
16. "Aż do śmierci".... i ani chwili dłużej ?
Wspominałam , że tuż po Mamie pożegnaliśmy jej najlepszą Przyjaciółkę - R.. Osobę sporo młodszą od mojej Mamy -bo o 10 lat. Choć to nie rodzina , ale bliscy ludzie , a ich jedyny syn od maleńkości u nas właściwie się wychowywał, kiedy ona pracowała w systemie zmianowym , a mąż R. pracował za granicą przez wiele lat. Nie mieli tu żadnej rodziny ani bliskich , którzy by pomogli. Tym sposobem M. jest właściwie dla mnie jak młodszy brat.
Jakże ludzkie życie często bywa pozorne , jakże powierzchowne ...
Na pogrzebie działy się sceny dantejskie .
Małżeństwo z ponad czterdziestoletnim stażem , majętne , kochające się . Męża rozpacz była bezgraniczna , rodziła milion obaw i pytań jak On będzie żył dalej ? Czy sobie czegoś nie zrobi ? Rzadko kiedy widuje się taką rozpacz.... Serce się wszystkim kroiło w tym kulminacyjnym momencie....
Syn wiadomo było , że oczko w głowie matki , która zawsze była dla niego wsparciem i kochała bezgranicznie , więc dla niego to wielkie i trudne przeżycie.
A był to listopad.....
Chyba nie minął miesiąc kiedy M. odkrył , że ojciec siedzi w samochodzie zaparkowanym w garażu i przez telefon prowadzi rozmowy. Nie minęły dwa miesiące kiedy ojciec mówi , że on wszystko co cenne to już wyniósł z domu i pozbawi go darowanej 20 lat wcześniej połowy domu (piętra- rodzice mieli parter) . Kiedy w domu są awantury o wszystko , o psa , o pożyczone z garażu drobne narzędzia itp. itd.
Najpierw sam zaczął znikać .... Potem były już konkretne podejrzenia.
Dużo i długo by tu opisywać co się tam działo i teraz dzieje....
Po czterech miesiącach w domu , na parterze, pojawiła się kobieta . Bezpardonowo . Ze ściereczką sprzątała kurze, kiedy M ją zobaczył chciał dostać szału ..... Babsko zajęło miejsce jego Matki !
W Wielką Sobotę już stała przy grobie swojej "poprzedniczki".......
Ja rozumiem , że może chce sobie życie jeszcze ułożyć . No , rozumiem... Ale po co ta walka z synem ? Jedynym synem. Po co ta gra na tym pogrzebie ??? Hipokryta.... ?
Wszyscy jesteśmy zaskoczeni... , że to jakoś tak wyszło.... niesmacznie .
Cztery miesiące po pogrzebie UKOCHANEJ żony ????
W końcu w przysiędze małżeńskiej jest "aż do śmierci".... i ani chwili dłużej ?
W końcu w przysiędze małżeńskiej jest "aż do śmierci".... i ani chwili dłużej ?
Znałam R. i była mi bardzo , bardzo bliska. Czuję się przez jej męża zwyczajnie oszukana -w jej imieniu !
Jak to powiedziała żona M. - teściowa się w tym grobie nie przewraca - ona się tam turla !!!!!
Czy ta miłość przez te wszystkie lata nie była prawdziwa ?
Jakoś nie umiem sobie tego poukładać. Jestem z tym na bieżąco , bo M. nie ma nikogo bliskiego, kto by go chociaż wysłuchał, a ja jestem matką chrzestną u jego starszego syna , do tego za dwa tygodnie będzie jego 18-tka.
Pewnie tak się często w życiu się dzieje w wielu rodzinach , ale dopóki to nie dotyczy kogoś bliskiego, to patrzymy na to jakby inaczej.
A może to ja mam takie staroświeckie poglądy ?
Czy ta miłość przez te wszystkie lata nie była prawdziwa ?
Jakoś nie umiem sobie tego poukładać. Jestem z tym na bieżąco , bo M. nie ma nikogo bliskiego, kto by go chociaż wysłuchał, a ja jestem matką chrzestną u jego starszego syna , do tego za dwa tygodnie będzie jego 18-tka.
Pewnie tak się często w życiu się dzieje w wielu rodzinach , ale dopóki to nie dotyczy kogoś bliskiego, to patrzymy na to jakby inaczej.
A może to ja mam takie staroświeckie poglądy ?
Subskrybuj:
Posty (Atom)