środa, 16 maja 2018

20. Album ze zdjęciami

Moje "korpo" było kiedyś ogromnym zakładem pracy powstało kilka Związków Zawodowych. Związek taki , siaki , owaki , nieistotne. Do jednego z nich należę . Od zawsze były organizowane wycieczki .
Czasami korzystałam , a kiedy nastały czasy Strusia  właściwie korzystałam zawsze -  zabierając go ze sobą.....  Były rożne wyjazdy , Niemcy , Austria , Czechy czy Słowacja , wszystkie piękne miasta , Praga , Berlin....  co roku gdzieś indziej , było i polskie morze , były moje ukochane Bieszczady , Góry Sowie i Stołowe...  były zabawy karnawałowe , sylwestry . Były wyjazdy na wakacje z jego córką w dolnośląskie , gdzie jeździliśmy do jego wujka , mieliśmy więc nocleg i mogliśmy zwiedzać cudne okolice.... 
Były różne domowe uroczystości uwiecznione  na zdjęciach  , czy zdjęcia z wesel , na których byliśmy 
Tysiące zdjęć.....
Żeby nie obciążać komputera kiedyś Struś przerzucił je na dysk zewnętrzny.... 
Kiedy stało się to co się stało,  chciałam  je sobie skopiować i miałam pomysł żeby potem jemu  usunąć wszystkie , gdzie byłam ja. Niestety coś , jakoś , pokombinował i sama nie mogłam tego zrobić , a on złośliwie mi tego nie zrobił , mimo , że o to prosiłam..... 
Nie mam więc nic. 
No prawie nic. Nie udzielałam się nigdy na portalach społecznościowych  , nie wrzucałam fotek , "relacji". Udało mi się skopiować chyba trzy zdjęcia z nk , ze trzy zostały w komórce , może ze dwa  gdzieś ze starego bloga....  Razem KILKA zdjęć.....

Kiedy zobaczyłam informację w zakładowej gazecie o wycieczce, nie zastanawiałam się długo i zapisałam się. 
Sama.
Muszę jeszcze w życiu nauczyć się wielu rzeczy..... Przecież jestem SAMA. Trudno  . Nie ja jedna.
Do dzisiaj pamiętam uczucie , kiedy lata temu byliśmy w kinie i zobaczyliśmy samą kobietę ,która przyszła na film.... Dzisiaj nie pomyślałabym tego , co mimo wszystko   pomyślałam żartobliwie wtedy. Wiem to dopiero dzisiaj.... 
Cała ekipa ludzi , którzy wtedy pracowali i jeździli - odeszła . Wiedziałam o tym , mimo wszystko nastawiłam się pozytywnie. Jedyną osobą była organizatorka , czyli Przewodnicząca ZZ.  Wszyscy inni to pracownicy raczej produkcji , z nimi nie mam nic do czynienia. Właściwie to też już garstka ludzi z zawsze i tak niewielkiego  związku , więc to porozrzucane osoby , małe grupki , albo nawet pojedyncze  osoby , ale jednak ze swoją połówką....  (prawo pozwala zabrać małżonka lub dziecko, ja żeby zabrać Strusia zapisywałam na kogoś  ze znajomych , którzy akurat nie jechali ).
Kiedy stanęliśmy na pierwszy postój , toaletę  i kawę , kupiłam sobie kawę... i byłam jedyną osobą , która piła ją samotnie. . Ta chwila była naprawdę dla mnie przykra..... Pewnie patrzyli na mnie jak na dziwoląga . Ale i ja  z nikim też nie szukałam kontaktu. Taka  jestem - "niekontaktowa" . Tyle razy jeździłam , że wiem jak to wygląda i  ze spokojem  ponownie zajęłam  swoje  samotne  miejsce w autokarze . Na nim czułam się bezpieczna , a wiedziałam , że moment zwiedzania , słuchania opowieści przewodnika  powoduje skupienie na tym , a nie na obserwowaniu innych , czy myśleniu o tym że są sami czy nie....
Tak też było . Powoli pojawiły się pierwsze delikatne  rozmowy , potem jakoś już poszło.
Wycieczka była bardzo, bardzo  udana . Zobaczyłam znowu  po latach  miejsca , które  chciałam , miejsca dla których głównie się zapisałam na tą wycieczkę  . Przewodnik był super człowiekiem , a towarzystwo  okazało się wyrozumiałe i  całkiem przyjemne  .

Można samemu ? Można !
Od początku nastawiłam się pozytywnie , więc to chyba też zadziałało .
Trzeba żyć dalej ! Warto było pojechać  .  Zrobiłam sporo zdjęć , choć sama jestem może na trzech , kiedy kogoś poprosiłam o zrobienie zdjęcia. Czas tworzyć swój własny album zdjęć.

Ten wyjazd sprawił  , że  znowu inaczej patrzę na życie.
Chce mi się chcieć !




6 komentarzy:

  1. No ja kiedyś niezły stosik uskuteczniłam z naszych fotek. Gdzieś tam są jeszcze na płytkach, to tez muszę przejrzec i wypierdzielić. Po co mi takie wspomnienia.

    Fajnie, że się przemogłaś i "ruszyłaś" między ludzi. Ja jakoś raczej ich unikam poza pracą.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja raczej unikam ludzi , a już zupełnie tych , których zupełnie nie znam , ale lubię poznawać nowe miejsca , kraj ,świat.... Tylko ta chęć pojechania w te konkretne miejsca mnie skusiła i nie żałuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Molly , zaczelam znowu "byc" ;-), czytac Was , pisac ...i wpierw musze Ci zlozyc ogromne wpolczucie ;-( Boze , ile Ty przeszlas ...juz nie mowie o tym glupku ,ale o stracie corki i matki ...tak mi przykro ,lza mi sie kreci ,jak to pisze ...i ciesze sie naprawde, ze stajesz na nogi ,ze idziesz miedzy ludzi ,ze znowu chce Ci sie "chciec" ;-)...pozdrawiam Cie serdecznie ...Kumpelinka (Rybka)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Kumpelinko ! Jak dobrze Cię znowu "widzieć" :))))))
    Dziękuję za słowa wsparcia .Jakoś muszę żyć i tyle...

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda że na te wycieczki zabiaralas cudzą córkę A nie swoją...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż ....Moja była wtedy dorosła i miała swoje przecież dorosłe już życie z kimś u swojego boku , i swoje wyjazdy. Kiedy była młodsza "wyjeździłyśmy" co swoje :)

      Usuń