wtorek, 13 lutego 2018

8. Podsumowanie - część szósta - 2014 rok


2014 rok  rozpoczął się w miarę zwyczajnie , ale wkrótce zaskoczył pewnym spotkaniem po latach. Jakby dał mi  sekundę radości w tej otchłani zła…. Dał mi na chwilę siłę. Choć tylko na chwilę…

Ale spotkanie to uświadomiło mi wiele rzeczy.  Mogłam spojrzeć na wszystko innymi oczami i przejrzeć się w innych oczach... Wyjaśniło się kilka spraw , kilka niejasności . Nawet po wielu latach dobrze jest poczuć się jakby lżej . Usłyszałam magiczne słowo „przepraszam” od kogoś,  kto tego słowa nie ma w swoim zasobie słownictwa,  nie zna i nie używa : )))) No taki mały cud .

Dzisiaj właśnie od tego czasu  minęły cztery lata , i choć R. jest daleko to nadal  mamy kontakt , wprawdzie z wielu powodów tylko kurtuazyjny, ale mamy.  

Tamto spotkanie dało mi siłę , ale i wiarę w siebie .

Kolejne tego roku  pobyty Młodej w szpitalu….
Już wtedy między nami było dobrze , jak córki z matką i matki z córką . Nareszcie była moją ukochaną córką. Śmiałyśmy się z naszej „trudnej miłości”.  
Leki dawały jakąś poprawę i nadzieję….  Przy niej  Misiek dzielnie trwał , dbał o nią i już wiedziałam , że chyba kochał…. : )

I kiedy wydawało się , że można jakoś tak żyć , że daję radę , że przecież jeszcze będzie dobrze ,  ni stąd - ni zowąd  lipcu  wybuchła „bomba” …

Ot tak zwyczajnie…..

Tak z sekundy na sekundę…..

Chuda , czyli kobieta , która ciągle mieszała w moim związku sama, nie proszona , odszukała mój numer telefonu w mojej pracy ,  zadzwoniła i przyznała się do płomiennego i długotrwałego romansu z  człowiekiem , który mieszkał ze mną od  wielu lat…

Przepraszała !!!

Można sobie wyobrazić jak w czasie pracy człowiek się dowiaduje , że świat zupełnie prywatny mu runął !
Świat runął , runęło wszystko…. Tak pierdzielnęło , że hej !
Wtedy pierwszy raz kazałam mu  się wynosić…. W ogóle pierwszy raz komukolwiek…
Nie wiedziałam co robić i jak się zachować.
Szalałam z rozpaczy i bólu… Do dzisiaj pamiętam jak szlochałam
Jakoś wyszło , że jednak został. Chyba z obawy przed jej mężem , który go poszukiwał . Dzisiaj mocno żałuję że nie podałam mu adresu pracy Strusia  : )

 Młoda była wtedy moim wsparciem… Wiedziała , że coś jest nie tak , domyślała się pewnie , ale mówiłam , że to taki kryzys… Nie chciałam jej martwić. Potrafiła wziąć taksówkę i przyjechać tam gdzie akurat  byłam żeby  mnie pocieszyć .

Żyłam jak w jakimś amoku , nie potrafiłam tego ogarnąć !!

Chciałam jeszcze spróbować, ratować… Nie chciałam jednak dalej żyć tak jak dotychczas ! Chciałam dać mu szansę   Tak wiele się działo…. Ta Ona , jej mąż , telefony rozmowy …. Jeden koszmar , szaleństwo….We wrześniu mąż ją wyrzucił z domu… Była w końcu wolna , to spokojnie się wzięła za Strusia…Wiedziałam , że to był jej chytry plan . Wiedziałam jak to się skończy. Powiedziałam mu to , ale nie chciał słuchać.



To był dłuuugi rok. Rok wielu okrutnych  dni, wielu kłamstw…
Wiele wspomnień z tego czasu nigdy się nie wymaże….
Dopiero dzisiaj wiem , jak byłam zmanipulowana przez nich.
Byłam w tym jak w błocie , jak w oku cyklonu.. dopóki nie były ważniejsze inne sprawy… wtedy byłam jakby obok tego bajzlu , bo  już byłam zajęta Młodą, jej chorobą , która coraz bardziej dawała się we znaki. Było mi wszystko jedno , co się stanie dalej
Nie mogłam  tylko zrozumieć dlaczego przecież oboje wiedząc , jaka jest sytuacja ,tak okrutnie to wykorzystali…. ?

We Wigilię  nawet  nie potrafiłam przełamać się z nim opłatkiem i złożyć życzenia…
Nie było we mnie już nic . Była pustka.
Do tego Młoda w Święta źle się poczuła...... 


3 komentarze:

  1. Coraz boleśniej, trudniej i ciężej, nawet tylko to czytać. Aż strach mnie ogarnia na myśl, co przeczytam w kolejnym podsumowaniu.
    Fifi

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe cirkawe czytam i wnioskuję ze tego zwiazku nigdy nie bylo. Słuchałas jak opowiadał o spotkaniach z nią a mimo to dalej z nim bylas .......
    Więc pisanie ze po jej telefonie zwiazek i świat runąl to przesada. Jak moglo runac coś czego nie bylo

    OdpowiedzUsuń